Nr. recenzji: 17
Tytuł: Ja, potępiona
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tom: 3
Liczba stron: 415
Data polskiego wydania: październik 2012
Wydawnictwo: W.A.B.
Wydawnictwo: W.A.B.
Gatunek: Romans/Fantasy
Ocena: 4/10
Ocena: 4/10
Ostatnia już cześć przygód Wiktorii Biankowskiej.
I tym razem diabeł Beleth i Azazel uknuli diabelski plan jakim było zabicie bezbronnej osoby. Chcieli zabić Piotra, ale niestety trafiło na Wiktorię.
Gorsze jest jednak to, że wcześniej przekupili Śmierć, żeby osoba, która przybędzie danego dnia, o danej godzinie została strącona do Tartaru bez targu o jej duszę. Nie było podanego żadnego nazwiska, więc przekupiona musiała zrobić co obiecała bez sprzeczania się. No cóż mówi się trudno. Jednak nasze postacie nie poddadzą się tak szybko. Walczą każdym możliwym sposobem o jej uwolnienie i posuną się do wszystkiego.
"-Powiedz Belethowi, że głupio postąpił, zabijając mnie, ale nie jestem na niego zła.
- Mówi, że jesteś idiotą, ale nadal cię lubi"
Zdziwił mnie fakt, że obywatele Tartaru - Hitler, Napoleon i Kuba Rozpruwacz zaczęli zachowywać się przy głównej bohaterce jak posłuszne, mięciutkie króliczki, a nie jak mordercy, którymi byli.
Kiedy jesteśmy już przy bohaterach... Słabo wykreowani, zmieniali humory ze strony na stronę i nadal jestem na nie. Nic się w nich nie poprawiło. Jeżeli chodzi o postacie Lucyfera i Gabriela, które w drugiej części budziły mój respekt, to teraz to znikło. Zaczęli się zachowywać jak inne postacie i bardzo mi się to nie podobało. Autorka chciała potraktować całą tę historię jako jedną wielką komedię, ale niestety brakowało mi dobrego stylu pisania.
" -Boże przenajświętszy, to wy!- zawołał [Gabriel].
Nie miał jednak zbyt wiele czasu, by zdumieć się porządnie. Szatan zerwał się na równe nogi, zrzucając na ziemię talerz pełen eklerek, i krzyknął, pokazując palcem na Archanioła:
- HA!!! Użyłeś nadaremno!"
Nie miał jednak zbyt wiele czasu, by zdumieć się porządnie. Szatan zerwał się na równe nogi, zrzucając na ziemię talerz pełen eklerek, i krzyknął, pokazując palcem na Archanioła:
- HA!!! Użyłeś nadaremno!"
I w ogóle sam Tartar, gdzie tak jak w poprzednich częściach można było popuścić wodze wyobraźni i opisać go tak, żeby każdy czytelnik mógł sobie go wyobrazić... Dostaliśmy tylko informację, że jest szaro i jedzą tylko kartofle.
Na pewno nie tak sobie wyobrażałam tę książkę i zawiodłam się po raz kolejny na tej trylogii.
"-Jestem w Tartarze, nie potrafię się stąd wydostać. Tu jest strasznie!
- Mówi, że jest w Tartarze i dobrze się tam bawi"
Jak zwykle Azazel i jego teksty były najlepsze. Wiele razy chciało mi się przy nim śmiać. Najlepszy cytat widzicie rozłożony między akapitami. Nasz cudowny diablik był jedyną osobą, która widziała i słyszała duszę Wiktorii w Tartarze. Więc musiał wszystko tłumaczyć. Co prawda nie wyszło mu to najlepiej...
- Księżna Elżbieta Batory usiłuje mnie zamordować, żeby przejąc moje moce. Chce wykapać się w mojej krwi. Dosłownie. Pomaga jej Kuba Rozpruwacz, ten gwałciciel i jakaś czarownica.
- Poznała tam gwałciciela i wampirzyce, której zdarza się mieć lepsze pomysły ode mnie."
Książka miała bardzo wiele minusów.
Nadal bardzo widoczny był schemat, który omówiłam już przy okazji recenzji drugiej części. Bardzo nie lubię takich autorów, bo jest to moim zdaniem duże pójście na łatwiznę i na większy rozgłos, a także ocenę zasługują autorzy, którzy mają tyle oryginalnych pomysłów, że ich książki mają wiele zwrotów akcji, wątków i człowiek nie ma szans na pomyślenie o wcześniejszych częściach, szczególnie jeżeli powieść jest o kilku różnych historiach. Tutaj niestety tego nie było.
Słownictwo i opisy wcale nie poprawiają mojej oceny. Bardzo ubogie i wiele rzeczy się powtarzało co parę stron. Kolejny łatwy sposób na zapełnienie tych 400 stron. Jeżeli spojrzycie na cytat to zobaczycie ile razy tutaj pojawia się słowo mówi. Ja mam otwartą książkę i z niej przepisuję - z 2 stron. Myślę, że użycie tylu takich samych słów tak blisko siebie to już w ogóle jest porażka. Jeszcze przecinki. Są wszędzie. Brakło chyba jakiejś korekty w wydawnictwie, bo jest ich tak dużo... Są po wyrazach, gdzie normalnie nikt by nawet o przecinku nie pomyślał.
Napisana jest moim zdaniem tylko dla pieniędzy. Nie widać tutaj żadnego większego wkładu pracy niż w poprzednie części. Jedyne co się zmieniło - 40 stron różnicy między poprzednimi tomami. Szczerze mówiąc wolałabym chyba, żeby miała mniej stron, ale skończyło się to powtarzanie opisów. Nie rozumiem po co pisać to samo kiedy Wiktoria się czegoś dowiaduje i kiedy ma się tego samego dowiedzieć, np. Azazel. To jest po prostu nielogiczne i nie potrzebne. Wielu autorów stosuje opis: Powiedziałam mu o tym, czego się dowiedziałam., ale niestety pani Miszczuk nie chciała tego zastosować, gdyż to będzie te pół strony mniej.
Do tego jeszcze nie rozwinięta fabuła. Kiedy bohaterowie coś robili można to było przecież opisać barwnie, z każdej strony, ale nie. Tutaj były zastosowane skróty i ja tego nie rozumiem.
"- Do Tartaru prowadzi rzeka Styks, na której jest cała masa pułapek. Podejrzewam, że u jej źródła jest wyjście z Podziemi, ale sama nie dam rady tam dotrzeć. Potrzebuję jakiś wskazówek albo bezpośredniej pomocy.
- Mówi, że płynie tam jakaś rzeka i można się nią wydostać, ale ona nie umie pływać"
Okładka jest nadal bardzo oryginalna, gdyż da się ją otworzyć. Tutaj zdania nigdy nie zmienię - świetny pomysł. Ale to co jest na okładce - dziewczyna ma pukiel włosów w mocno pomalowanych, czerwonych ustach... Źle to wygląda. Odpycha. Mówi nam, że lektura będzie zboczona, a tego nie chcemy. Po przeczytaniu wiemy, że taka nie jest. Gdybym była w księgarni nie mając pojęcia o czym jest książka to na pewno zwróciłabym uwagę na dwie pierwsze części. Ale po zobaczeniu trzeciej... Skutecznie odwiodłaby mnie od sięgnięcia po nią. Kiedy tak o tym myślę to zaczynam sobie przypominać, że rzeczywiście tak było. Nie jestem czytelnikiem od założenia tego bloga. Pamiętam jak ta książka miała premierę i jak bardzo nie podobała mi się ta okładka.
"- Pomóżcie mi, błagam. Beleth, kocham cię.
- Mówi, żeby jej pomóc, bo jak nie, to pożałujesz."
Nareszcie nadszedł koniec mojej przygody z tą trylogią.
Z jednej strony się cieszę, bo nie będę już bardziej ogłupiać mojego języka, który podczas pisania tej recenzji nastawił się na powtarzanie wszystkiego. Większość rzeczy musiałam napisać parę razy, żeby wrócić do mojego normalnego stylu. Jednak z drugiej czasem książki na odmóżdżenie się przydają i fajnie od czasu do czasu poczytać coś takiego.
Czy warto przeczytać tę książkę zdecydujcie sami. Ja sobie już ponarzekałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Z miłą chęcią przeczytam co masz do powiedzenia, więc skomentuj i spowoduj u mnie euforię! Dziękuję. :)