niedziela, 7 grudnia 2025

„Zanurzone w zatraceniu" - Monika Koszewska

15:00:00 0 Comments

Są wśród nas kobiety, które świetnie ogarniają swoje życie. Mają rodziny, dobrze płatną pracę i pozycje społeczną, o której można pomarzyć. Schludne, eleganckie i zawsze uśmiechnięte skrywają mroczne sekrety, zanurzają się w zatraceniu ale tylko gdy nikt nie widzi. Każdego dnia zakładają maskę i grają w teatrze własnego życia tylko po to, by wieczorem odreagować przy kieliszku. Tylko czy ta gra ma jakikolwiek sens? 


Tytuł: Zanurzone w zatraceniu" 
 Autor: Monika Koszewska
Liczba stron: 378
Data polskiego wydania: 20 września 2025
Wydawnictwo: PUNKT Sp. z o.o.
W moim odczuciu: 10/10
 
Bohaterkami powieści są trzy kobiety pediatra, nauczycielka i farmaceutka które na pierwszy rzut oka nic nie łączy. Okazuje się jednak, że każda z nich ukrywa prawdę o sobie, sekret, który nie może wyjść na jaw. Za perfekcyjnie stworzonymi maskami ubieranymi każdego dnia rozgrywa się dramat. Trzy kobiety, trzy światy i jeden wspólny mianownik - uzależnienie z którego nie tak łatwo wyjść. Irena, Edyta i Gabriela tak bardzo różne a jednak tak bardzo do siebie podobne. Bohaterki, które które na pierwszy rzut oka spełniają wszelkie normy społeczne - mają rodziny, pracę, prowadzą domy oraz są lubiane w swoim środowisku i wręcz niezastąpione w swojej pracy. Każdego dnia zakładają eleganckie garsonki i używają drogich kosmetyków. Z zewnątrz można by powiedzieć, że świetnie funkcjonują, jednak za zamkniętymi drzwiami rozgrywa się dramat o którym nikt nie mówi. 

Cierpienie tych kobiet to także cierpienie osób z najbliższego otoczenia, które w pewien sposób przyzwalają na to, co dzieje się w domu, gdy nikt obcy nie widzi. Irena przechodzi kryzys w swoim małżeństwie, ma wrażenie że mąż w ogóle jej nie rozumie, a córka wcale jej nie kocha. Edyta nie potrafi się ustatkować i znaleźć mężczyzny na stałe. Z tego powodu wchodzi w krótkotrwałe relacje, które nie zapewniają stałości jej uczuć. Gabrysia cierpi natomiast po rozstaniu z mężczyzną, który przewrócił jej świat do góry nogami i po którym nie może się pozbierać. Każda z nich znajduje zrozumienie w kieliszku bądź lekach. Każda z nich tłumaczy, że to tylko jeden kieliszek, jedna butelka, kilka łyków na rozluźnienie czy żeby przetrwać trudny dzień. Tym samym bohaterki nie widzą problemu, który z każdym dniem się powiększa. Nie uważają się za osoby uzależnione, tłumaczą sobie, że w każdym momencie mogą odstawić kubek lub kieliszek, ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie dziś... 

„Zanurzone w zatraceniu" to książka od której ciężko się oderwać i która zostaje w czytelniku na zawsze. To powieść obyczajowo - psychologiczna, która odsłania prawdę i porusza temat tabu. Powstała na podstawie prawdziwych historii kobiet, które tak jak główne bohaterki - zmagały bądź zmagają się z nałogiem. Monika Koszewska z niezwykłą precyzją, ale bez osądów przedstawia czytelnikowi świat wielu kobiet, które ogarniają swoje życie ale tylko z pozoru i tylko na pokaz. Odsłania przed czytelnikiem obraz głębokiego uzależnienia, prób ratowania swojej pozycji w społeczeństwie i iluzji która podpowiada, że każda z nich ma jeszcze jakąkolwiek kontrolę nad swoim życiem. Obnaża prawdę o współuzależnieniu członków rodzin i osób z najbliższego otoczenia, o cichym przyzwoleniu, rozpadach relacji i konsekwencjach złych wyborów. To książka, która nie ma happy endu, jest za to prawda - bolesna i trudna, tak bardzo jednak potrzebna. 

„Zanurzone w zatraceniu" to jedna z tych pozycji, która zostaje w czytelniku na długo po samej lekturze. To książka bardzo trudna, odkrywająca brutalną prawdę o tym, co dzieje się w wielu domach za zamkniętymi drzwiami. To opowieść o uzależnieniach, które niszczą relacje, związki i rozbijają rodziny. Książka która nie daje pocieszenia i nie napawa optymizmem że w końcu będzie lepiej. To prawda, która w końcu zawsze wychodzi na jaw, historie kobiet które się zatraciły i które można spotkać wśród nas. Może więc warto mieć oczy szeroko otwarte i wyciągnąć pomocną dłoń w stronę osób, które naprawdę tego potrzebują, które doszukują się rozwiązań swoich problemów jedynie na dnie kieliszka.

wtorek, 25 listopada 2025

"Zasada Dixon" - Elle Kennedy

00:00:00 0 Comments

Jak dobrze wiecie, uwielbiam twórczość Elle Kennedy, a jej historie regularnie i bez wyjątku trafiają na listę moich ulubionych książek. Dlatego obok jej najnowszej premiery nie mogłam przejść obojętnie, tym bardziej, gdy okazało się, że jest to powrót do młodszego pokolenia Off-campus.




Tytuł: Zasada Dixon

Autor: Elle Kennedy

Data wydania: 04.11.2025

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 592

Moja ocena: 10/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Tego lata Diana Dixon ma ręce pełne roboty: przygotowania do turnieju tańca, dwa etaty i były chłopak, który nie rozumie, że między nimi już naprawdę koniec. Mimo to zawsze znajdzie chwilę, żeby posłać do diabła swojego nowego sąsiada. Shane właśnie wprowadził się do tego samego bloku i najwyraźniej zamierza zaliczyć całą drużynę cheerleaderek, której Diana jest kapitanką. Owszem, jest wysoki, przystojny i gra w hokeja, ale wkroczył na jej teren. A to oznacza jedno: trzeba ustalić zasady. Po pierwsze – żadnych imprez. Po drugie – zero flirtu z jej koleżankami. Po trzecie i najważniejsze – trzymać się z daleka od niej. Problem w tym, że Shane ma już dość bycia w trybie „rozstaniowej terapii” po zakończeniu długoletniego związku. Kiedy jego była znów pojawia się na horyzoncie, Shane postanawia udawać, że ma nową dziewczynę. A kto lepiej nada się do tej roli niż jego zadziorna sąsiadka? Diana nie zamierza łamać własnych zasad, ale fikcyjny związek to idealna karta przetargowa w wojnie z upartym eks. Wkrótce robi się gorąco, intensywnie i... zdecydowanie zbyt prawdziwie.



Już sama perspektywa ponownego spotkania z uniwersyteckim światem bohaterów, pełnym sportu, rywalizacji i romansów, budziła ogromną ekscytację. Przypominała o wszystkich emocjach, które towarzyszyły mi podczas lektury poprzednich tomów. Dodatkowo rosła ciekawość w związku z nowymi postaciami, chciałam zobaczyć, jak młodsze pokolenie Off-Campus radzi sobie w relacjach, w sporcie i w codziennym życiu uniwersyteckim, a także jak autorka połączy ich losy z dobrze znanym tłem poprzednich historii.



Autorka po raz kolejny już od samego początku udowadnia, że potrafi pisać romanse sportowe. Narracja jest dynamiczna i pełna humoru.  Elle Kennedy balansuje między komediowymi momentami, które wywołują uśmiech na twarzy czytelnika, a scenami bardziej emocjonalnymi, w których bohaterowie mierzą się z własnymi uczuciami, przeszłością czy codziennymi wyzwaniami życia studenckiego. 



Jak w każdej z książek, tak i tutaj kreacja bohaterów jest bardzo dobra. Diana to bohaterka pełna determinacji i poczucia odpowiedzialności. Łączy w sobie niezależność i empatię, jest silna, ale nie brakuje jej wrażliwości. Potrafi stawiać granice, jednocześnie nie bojąc się okazywać emocji i przyznać do swoich słabości. Jej optymizm i poczucie humoru sprawiają, że nawet w trudnych momentach potrafi znaleźć pozytywną stronę sytuacji. Z kolei Shane to klasyczny twardziel z zewnątrz. Z jednej strony pewny siebie, odważny i konsekwentny w swoich decyzjach, z drugiej wrażliwy, empatyczny i lojalny wobec osób, na których mu zależy. Jego tajemniczość i początkowa ostrożność wynikają z doświadczeń i potrzeby ochrony siebie, co czyni go postacią realistyczną i wiarygodną. Powoli otwiera się na Dianę, pokazując nie tylko romantyczną stronę swojego charakteru, ale też odpowiedzialność.



Warto wspomnieć też o motywie fake dating, który stanowi ważny element całej historii. Diana i Shane, rozpoczynając swój układ, mają jasno określone granice i zasady. Autorka wykorzystuje ten motyw nie tylko do tworzenia zabawnych i pikantnych sytuacji. Układ, który początkowo wydawał się wygodnym kompromisem, staje się przestrzenią do odkrywania prawdziwych uczuć, konfrontowania lęków i oczekiwań oraz stopniowego przełamywania barier emocjonalnych. 



Podsumowując “Zasada Dixon” autorstwa Elle Kennedy to kolejna z bardzo dobrych książek autorki. Historia Diany i Shane’a wciąga od pierwszych stron, oferując idealne połączenie humoru i emocji. Autorka po raz kolejny udowadnia, że potrafi tworzyć romanse sportowe, które wciągają i bawią. Diana i Shane nie są postaciami jednowymiarowymi, ich charaktery, wady i zalety sprawiają, że łatwo się z nimi utożsamić, a ich relacja rozwija się w naturalnym tempie, pełnym subtelnych napięć, zabawnych sytuacji i wzruszających momentów. „Zasada Dixon” to książka, która zostaje w pamięci na długo po zakończeniu lektury.


poniedziałek, 24 listopada 2025

"Bitter. Rozkwit. Faza 2" - Katarzyna Barlińska vel P.S. HERYTIERA - "Pizgacz"

00:00:00 0 Comments

Sięgając po kolejny tom, wiedziałam czego, mogę spodziewać się, jednak nie zmieniło to ilości pytań wciąż towarzyszących, czy ciekawości, która ani na krok nie odpuszczała. Wiedziałam, że autorka potrafi kreować skomplikowane intrygi, więc jasnym było, że kontynuacja utrzyma wysoki poziom, ale zastanawiałam się też, czy nie zabraknie jej świeżości.




Tytuł: Bitter. Rozkwit. Faza 2

Autor: Katarzyna Barlińska vel

P.S. HERYTIERA - "Pizgacz"


Data wydania: 24.09.2025


Wydawnictwo: beYA

Liczba stron: 640


Moja ocena: 10/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka



Wbrew intencjom Victorii Clark pozornie idealny układ, który zawarła z trzecim dziedzicem imperium farmaceutycznego, zaczyna przypominać błąd w obliczeniach. Choć mieszkańcy Naperville dali się nabrać, Victoria nie może pozbyć się wrażenia, że straciła kontrolę. Z murów, którymi się otoczyła, jedna po drugiej wypadają cegły. Zmuszeni do spędzania razem czasu Victoria i Nathaniel poznają się na nowo. Ich plan wchodzi w drugą fazę rozkwitu, w której z cienia wyłaniają się długo tłumione emocje. Głośne kłótnie zostają zastąpione przez szczere rozmowy, grymasy przez uśmiechy, a skrępowanie i niezręczność znikają na rzecz poczucia komfortu. Niespodziewanie rzeczywistość, jaką zna Victoria, rozsypuje się przez zaproszenie do posiadłości Mitchellów. W sali oświetlonej przez kryształowe żyrandole młoda kobieta poznaje mroczne sekrety elity Naperville. Pod perfekcyjnymi uśmiechami miliarderzy kryją rysy na wizerunku i rodzinne traumy, a dziedzictwo przekazywane z pokolenia na pokolenie ma kształt złotej klatki. Victoria uważa, że zapomnienie i samotność zawsze chronią. Zagmatwane intrygi, towarzystwo kilku ekscentrycznych dusz i bliskość chłopca o czarnych oczach każą jej jednak podejrzewać, że pamięć, choć bolesna, oraz otworzenie się na więzi z innymi, choć trudne, mogą poskładać człowieka na nowo. Victoria uparcie się temu opiera przez nieznośny hałas myśli, które nie pozwalają jej działać inaczej niż dotąd.

Aż w jednym momencie… świat Victorii milknie.


Na szczęście moje oczekiwania zostały nie tylko spełnione, ale wielokrotnie przekroczone. Obserwujemy, jak pierwotny układ między Victorią Clark a Nathaniel’em zaczyna pękać. Choć początkowo wydawało się, że ich plan i wzajemne porozumienie są niemal idealne, autorka umiejętnie wprowadza momenty napięcia, które ujawniają, że ten z pozoru solidny fundament w każdej chwili może zacząć się osuwać. Równolegle poznajemy sekrety elity, jedno zaproszenie otwiera bramę do świata, gdzie pod maską perfekcji, kryją się przekazywane z pokolenia na pokolenie traumy.

Mam wrażenie, że w tej części najwidoczniejsze są zmiany zachodzące w głównych bohaterach. Victoria dotąd znana z chłodnej kalkulacji, konsekwencji i żelaznej kontroli nad każdą sytuacją, zaczyna coraz częściej tracić grunt pod nogami. Jej pewność siebie zaczyna pękać w miejscach najbardziej wrażliwych. Za maską silnej dziewczyny kryje się ogromna potrzeba akceptacji i strach przed tym, że nikt nie będzie w stanie znieść jej prawdziwej, nieidealnej wersji. I nagle coś pęka. Po raz pierwszy dopuszcza do siebie myśl, że nie wszystko da się zaplanować czy przeanalizować. Każda jej decyzja okazuje się mieć większą wagę niż wcześniej, a każde słowo może zranić głębiej, niż była gotowa przyznać. Do głosu dochodzą również jej obawy przed samotnością, tym rodzajem samotności, który nie wynika z braku ludzi wokół, lecz z poczucia, że nikt nie widzi jej prawdziwie. I po raz pierwszy Victoria zaczyna kwestionować cenę, jaką płaci za swoją niezależność.

Nathaniel również przechodzi przemianę, jego relacja z Victorią przestaje być pełna nienawiści i podstawiania sobie nóg, a zamiast tego staje się choć trochę wypełniona zrozumieniem i chęcią pomocy drugiej osobie. Zaczyna rozumieć wagę własnych czynów. Nie jest już chłopakiem, który szuka rywalizacji, wybucha z byle powodu czy prowadzi małe wojny, żeby udowodnić sobie lub innym, że ma kontrolę. W jego zachowaniu pojawia się coś, czego wcześniej mu brakowało. Po raz pierwszy patrzy na swoje reakcje z dystansu, analizuje je i zaczyna wyciągać wnioski. Charakterystyczny dla niego wewnętrzny chaos ustępuje miejscu świadomości. Pora na wspomnienie o bardzo ważnym dla mnie aspekcie, którego nie mogę pominąć. Mimo zachęcającego opisu, przykuwającej wzrok okładce, czy zachwytów innych, książka ta jest nieodpowiednia dla osób poniżej osiemnastego roku życia, sięgając po nią, pamiętajcie o tym.
Podsumowując “Rozkwit. Faza II” autorstwa Katarzyna Barlińska vel P.S. HERYTIERA - "Pizgacz" to bardzo dobra kontynuacja, która nie tylko rozwija wątki znane z poprzednich części, ale wnosi również do serii nowe emocje. Pod wieloma względami napewno zapadnie w mojej pamięci, a zwłaszcza dzięki temu, że zzytając tę część, miałam wrażenie, jakbym na moment wyszła z własnego życia i weszła prosto w emocje, które dawno temu nauczyły mnie kochać czytanie. W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że dokładnie tak czułam się lata temu, kiedy każda książka była odkryciem, a każda emocja przeżywana przez bohaterów stawała się częścią mnie. To uczucie powrotu, choć na chwilę tamtej wersji mnie, było ciekawym doświadczeniem, a zarazem niezwykle ekscytującym, bo czytając tę książkę, nie czułam się, jakbym czytała ją obecna ja, tylko właśnie ta młodsza skupiona na tu i teraz.



Bitter. Rozkwit. Faza 2" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa


niedziela, 23 listopada 2025

"My Lovely Daisy" - Marta Łabęcka

00:00:00 0 Comments

Gdy dowiedziałam się o drugim tomie, poczułam mieszankę ciekawości i lekkiego sceptycyzmu, zastanawiałam się, czy zmiana punktu widzenia faktycznie wniesie coś nowego i czy poznanie wewnętrznego świata Chada nie sprawi, że historia straci w moich oczach pod paroma względami. Pojawiło się również pytanie, czy warto wracać do tych samych wydarzeń, ale z innej perspektywy?




Tytuł: My Lovely Daisy


Autor: Marta Łabęcka


Data wydania: 30.07.2025


Wydawnictwo: beYA


Liczba stron: 544


Moja ocena: 6/10


Autor recenzji: Wiktoria Sroka





Uratuj mnie, Stokrotko


Chadwick Myers ma wszystko – popularność, wygląd, pieniądze. Jest obiektem zazdrości nastolatków w miasteczku Norwood w Karolinie Północnej. Budzi powszechny podziw, każdy chciałby być jego przyjacielem i stać się częścią jego idealnego świata. Nikt nie widzi, jaki w rzeczywistości jest Chad – zakłamany, egoistyczny i zepsuty. Sam Chadwick nie ma z tym problemu, w końcu jego przyjaciele są tacy sami. Wszystko się zmienia jednej wakacyjnej nocy, gdy ich bezmyślność doprowadza do tragedii. Teraz Chad, przygnieciony wyrzutami sumienia i przepełniony nienawiścią do siebie, próbuje poradzić sobie z konsekwencjami tego, w czym brał udział. Gdy Holly, dziewczyna o złotym sercu i bladoniebieskich oczach, staje na jego drodze, jest przekonany, że to ona będzie dla niego ratunkiem. Nie spodziewa się jednak, jak wysoką cenę przyjdzie mu za to zapłacić.



Pierwsze rozdziały odpowiedziały na niektóre z pytań, a zwłaszcza to dotyczące Chada, gdyż okazał on się bardziej złożonym bohaterem, niż mógł wydawać się w pierwszym tomie. Jego rozdarcie moralne, poczucie winy i egoistyczna powierzchowność zostają skonfrontowane z konsekwencjami tragedii, która zmienia jego życie. 



Sytuacja za to stała się niejednoznaczna przy narracji, która wielokrotnie zdawała się powtarzać wydarzenia z pierwszego tomu w lekko zmienionej formie, jednak sprawiając wrażenie, jakbym czytała ponownie to samo. Z jednej strony było to ciekawe, gdyż pozwala nam to lepiej zrozumieć Chada, jego motywacje i wewnętrzną walkę. Z drugiej strony było to nużące przez minimalną ilość nowych  zwrotów akcji. 



Klimat jest zbliżony do poprzedniej części, ale nieco mroczniejszy. Wynika to przede wszystkim ze zmiany perspektywy, patrzymy na Norwood oczami Chada, a on widzi to miasteczko zupełnie inaczej niż Holly. Dla niej było to miejsce pełne bólu, wspomnień i zagrożeń, ale jednocześnie przestrzeń, w której mogła szukać prawdy. Dla Chada Norwood jest klatką. Miastem, w którym każdy uśmiech jest podszyty oczekiwaniami, każda plotka ma siłę eksplozji, a pozory znaczą więcej niż rzeczywistość. Przez to cały klimat książki wydaje się bardziej zamglony, cięższy, momentami duszny. Miasto nie jest już jedynie tłem, ale labiryntem, w którym Chad błądzi, próbując znaleźć wyjście z własnego chaosu.



Sama kreacja Chada jest ciekawa. W pierwszym tomie obserwowaliśmy go z zewnątrz jako charyzmatycznego, popularnego “złotego chłopca”, który w oczach innych zawsze miał wszystko pod kontrolą. Tutaj zdejmuje maskę i pokazuje prawdziwego siebie, pokazuje, że w świecie pełnym obłudy i zakłamania on sam zdecydował się założyć tę kruchą maskę. Autorka nie idealizuje go, wręcz przeciwnie, obnaża jego toksyczne sposoby radzenia sobie z problemami, trudności w komunikacji, skłonność do uciekania od sytuacji, zamiast mierzyć się z nimi wprost. Jednocześnie, gdy obserwujemy go z tak bliska, widać, że wiele z jego zachowań wynika z zagubienia, braku emocjonalnych wzorców i presji, jaką od lat nosi na barkach.



Przy wspominaniu o jego postaci, warto powtórzyć pytanie, które zadaje na samym początku autorka “Kim właściwie jest: oprawcą czy ofiarą?”. Autorka nie podsuwa łatwych odpowiedzi, a tym bardziej nie prowadzi czytelnika za rękę. Zmusza czytelnika do konfrontacji z dylematem moralnym, który staje się centralnym punktem całej opowieści. Czy Chad był jedynie pogubionym chłopakiem, który nie poradził sobie z emocjami, presją i trudną sytuacją? A może jednak jego działania, nawet jeśli wynikające z wewnętrznej tragedii, odegrały znaczącą rolę w tym, co się wydarzyło? Z emocji Chada od wściekłości po rozczarowanie sobą, od determinacji po załamanie wyłania się obraz bohatera, który nie mieści się w prostych, czarno-białych kategoriach. I może właśnie o to chodzi autorce: byśmy sami zadali sobie pytanie, gdzie przebiega granica odpowiedzialności, a gdzie zaczyna się tragedia wynikająca z niedojrzałości i błędnych wyborów.



Podsumowując “My lovely daisy” autorstwa Marty Łabęckiej to ciekawa książka, która pod wieloma względami stanowi potrzebne uzupełnienie. Z perspektywy Chada poznajemy jego demony, wyrzuty sumienia i motywacje, co pozwala lepiej zrozumieć, dlaczego postąpił tak, a nie inaczej. Jednak ten tom nie jest pozbawiony niedociągnięć. Powtarzające się wątki i zbyt długie rozważania psychologiczne mogą odciągać uwagę od emocjonującej akcji. Dlatego, choć doceniam odwagę autorki, by spojrzeć na tę samą historię z innego kąta, muszę przyznać, że efekt nie zawsze robi tak silne wrażenie, jak tom pierwszy.



My Lovely Daisy" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa


sobota, 22 listopada 2025

"My Beloved Monster" - Marta Łabęcka

00:00:00 0 Comments

Kiedy dowiedziałam się o wydaniu nowej książki Marty Łabęckiej pt. “My Beloved Monster” poczułam mieszankę ekscytacji, ale i lekkiej niepewności, głównie wywołanej tym, że wcześniejsze książki autorki celowały raczej w młodszą grupę odbiorców. Nurtowało mnie więc pytanie, czy ta historia okaże się równie dobra jak poprzednie oraz, czy ukierunkowanie aspektów technicznych dla młodszych odbiorców, dla starszych czytelników nie okaże się zbyt infantylne?




Tytuł: My Beloved Monster

Autor: Marta Łabęcka

Data wydania: 16.07.2025

Wydawnictwo: beYA

Liczba stron: 648

Moja ocena: 9/10

Autor recenzji: Wiktoria Sroka




Dlaczego to zrobiłeś, Chad?!

Norwood w Karolinie Północnej uchodziło za najspokojniejsze miejsce na świecie. Mieszkańcy znali się doskonale ― byli świadomi radości i smutków swoich sąsiadów, spędzali razem czas, przyjaźnili się ze sobą. W Norwood nigdy nie dzieje się nic złego ― powtarzano. Dorośli wypowiadali te słowa z łagodnym spokojem, młodzież z pewną irytacją. Przy całej swojej sielankowości bowiem ich miasteczko było po prostu nudne. Aż do dnia, w którym Chadwick Myers postanowił ten spokój zburzyć i wymierzył broń w swoich najlepszych przyjaciół. Nieobecność w szkole jego dziewczyny Holly Wilson uczyniła ją w oczach wszystkich współwinną okrutnej zbrodni, w wyniku której miasteczko Norwood znalazło się nagle na pierwszych stronach gazet w całej Ameryce. Co się kryło za straszliwym czynem ukochanego Holly? Czy Chadwick Myers naprawdę był takim potworem, za jakiego mają go mieszkańcy Norwood? Czy dziewczynie uda się dotrzeć do prawdy?


Wątpliwości te sprawiły, że przez długi czas historia ta wędrowała w dół listy książek, które chciałabym przeczytać. Jednak im więcej pozytywnych opinii czytałam, tym bardziej rosła we mnie ciekawość, czy autorka faktycznie zrobiła krok w stronę dojrzalszej narracji? A może to tylko iluzja, która szybko pryśnie po pierwszych rozdziałach?


Okazało się jednak, że wszystkie te obawy były zupełnie niepotrzebne, o czym przekonałam się już po kilku stronach. Bo oprócz atmosfery, która od samego początku budzi ciekawość przez niepokój i narastające tajemnice, w pewnym momencie złapałam się na tym, że zaczęłam czytać zachłannie, chcąc dowiedzieć się jak najszybciej, jak rozwinie się dalej fabuła, ale przede wszystkim, do czego końcowo zmierza.


Pierwszy pozytywnym aspektem, choć nie tak kluczowym, było miejsce akcji. Małe miasto, w którym każdy zna każdego, sprawiło, że ciekawiej obserwowało się konflikty między bohaterami, każde spojrzenie, niedopowiedzenie czy plotkę mogącą urosnąć do rangi czegoś znacznie większego. To zamknięte otoczenie potęgowało napięcie i sprawiało, że łatwiej było zauważyć, jak wydarzenia z przeszłości oraz narastające emocje wpływają na wszystkich mieszkańców. Mała społeczność nie pozwala na ucieczkę, na ukrycie się przed błędami ani przed bolesnymi wspomnieniami i właśnie ten element świetnie współgrał z wątkiem tajemnicy, dodatkowo go wzmacniając.


Nie mogłabym nie wspomnieć przy tym o stylu pisania autorki, który po raz kolejny urzekł mnie, bardziej niż się spodziewałam. Autorka pisze prosto, ale nie banalnie. Umiejętnie oddaje emocje bohaterów i potrafi tak prowadzić narrację, by czytelnik nie czuł się ani przytłoczony, ani prowadzony za rękę. Duże wrażenie zrobiło na mnie to, jak zręcznie łączy lekkość charakterystyczną dla literatury młodzieżowej z poważniejszymi motywami, nie wypadając przy tym sztucznie. Narracja jest płynna, dobrze wyważona, a tempo idealnie dostosowane do wydarzeń. Dzięki temu książkę dosłownie się pochłania.


Kolejnym plusem jest kreacja głównej bohaterki Holly. Nie jest typową bohaterką książki młodzieżowej, która jedynie reaguje na to, co zostaje rzucone na jej barki, wręcz przeciwnie, Holly analizuje, przeżywa, próbuje odnaleźć się w sytuacjach, które momentami ją przerastają. Jest wrażliwa, a jednocześnie ogromnie zdeterminowana do tego, by odkryć prawdę, nawet jeśli ma to zaważyć na całym jej życiu. Jej relacje z innymi bohaterami zostały napisane z naturalnością, pokazując przy tym, że nie chodzi o to, by były idealne, a szczere.


Co do wątku odkrywania tajemnicy muszę przyznać, że dzięki niemu tak w stu procentach zaangażowałam się w fabułę. Choć nie jest to klasyczny thriller, dochodzenie do prawdy odgrywają dużą rolę. Autorka umiejętnie prowadzi czytelnika przez poszczególne tropy, podsuwa subtelne wskazówki i igra z oczekiwaniami. Rozwiązanie zagadki było dla mnie satysfakcjonujące, choć momentami bolesne. Nie należało do oczywistych, ale też nie sprawiało wrażenia sztucznego plot twistu wrzuconego na siłę. Co ważne kulminacja nie odbiera historii jej emocjonalnego charakteru, a wręcz go pogłębia. Po odkryciu prawdy zostaje w czytelniku pewna gorycz, ale i ukojenie. To rzadkie połączenie, które bardzo doceniam.


Podsumowując “My beloved monster” autorstwa Marty Łabęckiej okazało się dla mnie jedną z największych niespodzianek tego roku. Wyszłam poza swoje obawy, odłożyłam na bok niepewność i odkryłam historię, która na długo zapadnie w pamięci. Autorka udowodniła, że literatura kierowana w stronę młodszych odbiorców wcale nie musi być prosta, przewidywalna ani jednowymiarowa, może za to być pełna wrażliwości, mroku, dojrzalszych tematów i prawdziwej głębi, która porusza niezależnie od wieku czytelnika.


My Beloved Monster" ze strony wydawnictwa editio.pl Sprawdźcie też inne bestsellery wydawnictwa